Strona startowa
Full Metal Panic Fumoffu 02.DVD(H264.AAC)[KAA][1DF96FE1], Anime, Full Metal Panic!, Full Metal Panic! Fumoffu, Napisy PL
Full Metal Panic TSR 02.DVD(H264.AC3 5.1)[KAA][F76D3DDF], full metal panic, Full Metal Panic! The Second Raid
Fullmetal Alchemist 2 Brotherhood - 02, FullMetal Alchemist 2
Fotogea 2010. 02, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010
Fotogea 2011. 02, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010, 2011
Fotogea 2012. 02, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010, 2012
Farmacja i ja 2010.02, Farmacja i ja
Farmacja i ja 2008.02, Farmacja i ja
Farmacja i ja 2009.02, Farmacja i ja
Farmacja i ja 2011.02, Farmacja i ja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • okiemkrytyka.xlx.pl

  • Fielding Liz- Mężczyzna idealny 02 - Ideał bez skazy,

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    LIZ FIELDING
    Ideał
    bez skazy
    ROZDZIAŁ PIERWSZY
    To była kompletna głupota, Nash Gallagher wiedział
    o tym doskonale. I wcale nie zamierzał zostać tu dłużej,
    niż to konieczne. Ot, po prostu, przejdzie się jeszcze raz
    po terenie, ostatni raz rzuci okiem na ogród i niech buldo­
    żery robią swoje.
    Ostatecznie ogrody nie są czymś wiecznym. Koniec.
    Kropka. Powinien był o tym pamiętać.
    Tylko skąd, do diabła, ten tępy ból w okolicy serca?
    Był pewien, że pożegnanie z ogrodem dziadka będzie
    zwykłą formalnością. A jednak... Cóż, widocznie staru­
    szek znał go lepiej, niż mogło by się wydawać...
    Zahaczył rękawem swetra o gałąź, wyciągając ze ście­
    gu kilka długich, kolorowych nitek. Zaklął pod nosem. Na
    trawę spadło parę dojrzałych brzoskwiń.
    Drzewko brzoskwiniowe...
    Ukłucie w sercu odezwało się ponownie.
    Pamiętał, jak w dzieciństwie przybiegał tu co rano
    i sprawdzał, czy owoce nadają się już do jedzenia. Senne
    bzyczenie pszczół, słodki brzoskwiniowy zapach i mo­
    ment, w którym zanurzał zęby w delikatnym, soczystym
    miąższu...
    Wspomnienie jak żywe stanęło mu przed oczami i nie-
    mai poczuł, jak po policzkach spływa lepki, aromatyczny
    sok. Podniósł rękę, by otrzeć twarz i po chwili, zły na
    samego siebie, ruszył do przodu.
    - Jesteś kompletnym idiotą, stary! - odezwał się cicho.
    - To kwestia dwóch, najwyżej trzech tygodni, a potem po
    ogrodzie pozostanie tylko wspomnienie. Taka jest kolej
    rzeczy.
    Całkowicie zajęty swoimi myślami, ruszył dalej,
    w stronę drewnianych altanek stojących w głębi ogrodu.
    Kilka małych, burych kociaków rozpierzchło się na
    wszystkie strony. Ich matka, duża leniwa kocica, odpro­
    wadziła go nienawistnym spojrzeniem.
    Nagle usłyszał świst. Odwrócił głowę, kiedy raptem coś
    dużego i intensywnie czerwonego przeleciało koło jego
    lewego ucha, z impetem trafiając w okno altanki. Szyba
    pękła z trzaskiem.
    - A to co znowu? - syknął z wściekłością. Czy ten
    cholerny dzień naprawdę nigdy się nie skończy?!
    Ostrożnie, uważając, by się nie pokaleczyć, wsadził
    głowę przez drewnianą framugę okna. Minęła chwila, za­
    nim zrozumiał, co widzi. Wśród kawałków rozbitej szyby
    leżała sobie spokojnie duża, kolorowa piłka.
    Schylił się, by po nią sięgnąć. Przez chwilę przyglądał
    się jej bezradnie, jakby ważąc w rękach ciężar i próbując
    jednocześnie znaleźć w myślach kilka dosadnych epitetów
    pod adresem jej właściciela. Gdyby tylko dorwał go teraz
    w swoje ręce!
    - Mamo, Clover znowu przerzuciła piłkę przez ogro­
    dzenie! - Do uszu Stacey dobiegło rozpaczliwe wołanie
    jej młodszej córki.
    Przytrzymując jedną ręką klamkę świeżo pomalowa­
    nych drzwi, drugą zaś śrubokręt, westchnęła z rezygnacją.
    - Powiedz jej, że musi chwilę poczekać! - odkrzyk­
    nęła.
    Konieczność dokonania jakichkolwiek prac porządko­
    wych lub remontowych zawsze doprowadzała ją do szew­
    skiej pasji. Co innego wypielić wszystkie grządki
    w ogródku czy upiec pyszne kruche ciasto z konfiturą
    brzoskwiniową... O tak, w tym była naprawdę dobra. Ale
    ilekroć sięgała po młotek, śrubokręt czy inne, równie bar­
    barzyńskie narzędzie, okazywało się, że ma co prawda
    dwie ręce, ale niestety, obie lewe. Zdaje się, że i tym razem
    więcej farby miała we włosach i na ubraniu, niż było na
    jej drzwiach.
    - Mamusiu..!
    - Co tym razem?! - Śrubokręt wyśliznął się z jej ręki
    i zatoczywszy szeroki łuk, z hukiem wylądował pod kre­
    densem z rodową porcelaną. Stacey zaklęła w duchu.
    Sięgając do kieszeni po drugi, ostatni już śrubokręt,
    przypomniała sobie wołanie córki.
    - O co chodzi, Rosie?
    - Właściwie to już nic... -1 za chwilę: - Clover mówi,
    że nie ma problemu i że sama wyciągnie piłkę.
    - W porządku... - Odkrzyknęła, próbując równocześ­
    nie skupić się na przykręceniu jednej z wiecznie wypada-
    jących z zamka śrubek. Dopiero po chwili dotarł do niej
    sens usłyszanych słów. - Co takiego!?
    Gwałtownie odwróciła się w stronę obu córek z wyra­
    zem najwyższej dezaprobaty w oczach. Śrubokręt za­
    zgrzytał nieprzyjemnie i na świeżo pomalowanej powierz­
    chni pojawiła się długa rysa.
    Przez moment stała, w osłupieniu przyglądając się
    drzwiom i nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Dopiero
    po chwili z jej ust posypała się cicha wiązanka dosadnych
    epitetów, których z pewnością jej córki nie powinny
    słuchać.
    Poczuła, że chce jej się wyć. Ale na taki luksus nie
    mogła sobie przecież pozwolić.
    Odłożyła śrubokręt na miejsce, zamknęła skrzynkę na
    narzędzia i wciągnąwszy głęboko powietrze, wyszła do
    ogrodu.
    To jeszcze nie koniec świata, powtarzała sobie w du­
    chu. Któregoś dnia uda jej się przecież skończyć ten cho­
    lerny remont! Na pewno uda jej się w końcu poprzykręcać
    wszystkie głupie śrubki, przykleić porządnie tapetę i do­
    kończyć malowanie ścian. Uda się, bo przecież nie ma
    innego wyjścia.
    Mikę... Och, ten Mikę... Dlaczego nigdy nie potrafił
    skończyć tego, co zaczął? Dlaczego zawsze wszystko mu­
    siało czekać do jutra?
    - Mamusiu, Clover naprawdę tam idzie! - Wołanie
    młodszej z córek wyrwało ją z zamyślenia. Przyspieszyła
    kroku.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jedyną nadzieją jest... nadzieja. Design by SZABLONY.maniak.pl.