Strona startowa
Fotografujemy Akwarium(1), AKWARIUM
Fotogea 2010. 03, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010
Fotogea 2010. 01, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010
Fotogea 2010. 02, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010
Fotogea 2010. 11, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010
Fotogea 2010. 12, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010
Fotogea 2011. 04, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010, 2011
Fotogea 2011. 03, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010, 2011
Fotogea 2012. 09, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010, 2012
Fotogea 2011. 01, fotografia, Magazyn FotoGeA 2010, 2011
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kasiulenka.htw.pl

  • Felietony-O starych fotografiach, ETNOGRAFIA

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Felietony
    (publikowane w Magazynie Fotograficznym, materiałach Ogólnopolskich Warsztatów
    Fotograficznych - Broniszów, fotoManii)
    prawa autorskie obowiązują!
    Znaczek to wersja ilustrowana felietonu.
    1/Dlaczego warto zbierać stare fotografie czyli jak zostać utopcem ?
    2/Szkic do artykułu o historii stereofotografii lub "w stronę trzeciego
    wymiaru"
    3/ "Fotografia rzemieślnicza na Śląsku XIX/XX w." w Galerii "Ciasna" w
    Jastrzębiu (VI-VIII. 2000).
    4/ Przy rogatce, we własnym namiocie...
    5/ Zakład fotograficzny rodziny Tschentscherów w Chorzowie.
    6/ Jak to na wojence ładnie czyli słów kilka o początkach fotografii
    wojennej.
    7/ Kobiece ciało to nie jest grecka waza czyli początek aktu lub akt
    początku fotografii.
    8/Kolekcja czy zbiór - słów kilka tyczących zbieractwa wszelkiego, a
    fotografom też mogących się przydać.
    9/Sfery magiczne fotografii czyli nasza mała nieśmiertelność.
    10/ O dwóch takich, co fotografowali.
    11/ Fotografia w seansach mediumicznych XIX wieku.
    12/ Sukcesorzy - hobby czy uwarunkowanie genetyczne?.
    Dlaczego warto zbierać stare fotografie czyli jak zostać utopcem ?
    Pisane trochę wbrew własnym interesom.
    Stare zdjęcia nie są jeszcze w Polsce uważane za dzieła sztuki i, chociaż wywóz ich za granicę
    nie jest zgodny z prawem, nie można ich jeszcze zobaczyć w Domach Aukcyjnych lecz tylko
    w niektórych antykwariatach i na targach staroci. Niedługo się to jednak zmieni i wtedy
    zaczniemy się zastanawiać dlaczego dotychczas nie kupowaliśmy ich. I dlaczego
    pozwoliliśmy, żeby po śmierci Cioci, Dziadka, Stryjenki, Sąsiada (niepotrzebne skreślić)
    wszystkie Ich "szpargały", razem ze zdjęciami oczywiście, bo przecież nikt tych ludzi już nie
    znał, znalazły się na makulaturze, a może nawet na śmietniku - przecież nikt teraz nie zbiera
    makulatury.
    A strata będzie nieodwracalna.
    Fotografie, jako medium powtarzalne, nie były długo uważane za dzieła sztuki, które muszą
    przecież być jednostkowe. Dopiero nie tak dawno zaczęto je za takie uważać, ale... Ale muszą
    to być zdjęcia wykonane przez znanego (to znaczy "upublicznionego" przez prasę i literaturę
    specjalistyczną) fotografa. I muszą jeszcze mieć Przymiotnik. Zdjęcie z Jedynie Słusznym
    Przymiotnikiem to "FOTOGRAFIA ARTYSTYCZNA". Istnieje jeszcze dopuszczalny
    przymiotnik "reportażowa", a "fotografia rzemieślnicza" deprecjonuje całkiem zdjęcie w
    oczach (i portfelu) kupującego. Dla mnie jest to duży plus, bo zbieram właśnie zdjęcia
    rzemieślnicze.
    Jest kilka powodów, dla których można i trzeba takie zdjęcia zbierać, a równocześnie
    sposobów na usprawiedliwienie dodatkowych wydatków przed rodziną. .
    Do niektórych - racjonalistów - najbardziej przemówi to, że za czas jakiś nie będzie ich już na
    rynku na skutek generalnych porządków w szufladach, zwiększenia się mobilności ludności, a
    tym samym ograniczenia koniecznego bagażu i , co można już od pewnego czasu
    zaobserwować, "powrotu do korzeni". Czyli: co nie zostanie wyrzucone - będzie skrzętnie
    przechowywane w rodowych szkatułach na zasadzie "portretu przodka".
    Do innych - estetów - nie tylko niezaprzeczalne piękno fotografii, ale też grafika znajdująca
    się na rewersach zdjęć, a do historyków duży ładunek informacji o architekturze, strojach i
    obyczajach wieku fin de sieclu, czy szalonych lat dwudziestych.
    A jeżeli już zdecydujemy się zbierać to powstaje problem jakie fotografie zbierać, bo zacząć
    można od gromadzenia wszystkiego, ale po jakimś czasie trzeba zdecydować się na
    specjalizację. Można zbierać tematycznie i tu przykładowo - militaryści i pacyfiści mogą
    zbierać zdjęcia wojskowych, bardzo malownicze ze względu na mundury i pamięć o
    Szwejku;.
    - monarchiści osoby związane z dworami panującymi (a było ich w tamtych czasach znacznie
    więcej niż obecnie!);.
    - turyści zdjęcia krajoznawcze, a zwłaszcza stereofotografie i pamiątki z wyjazdów do wód;.
    - lekarze i hipochondrycy na starych zdjęciach znajdą szpitale i kurorty, a nawet zamiłowani
    górnicy, sklepikarze i cykliści wybiorą coś dla siebie.
    Można poświęcić swój czas i pieniądze na kompletowanie fotografii z podróży
    sentymentalnych do miejsc dzieciństwa naszych przodków, można zbierać portrety dam (lub
    panów w zależności od upodobania), artystów znanych i tych o których dawno już
    zapomniano, a nawet akty, bo nagie ciało fotografowano od samego zarania fotografii.
    Pamiętajmy też o tym, że pomimo wieku XXI, internetu, fotolabów i innych osiągnięć świat
    zmienia się w globalną, ale jednak wioskę i, gdzieś w głębi, w każdym jeszcze tkwi
    przekonanie, że fotografia oprócz zatrzymania obrazu zatrzymuje też część duszy. Więc jak
    utopce z czeskich bajek w porcelanowych kubkach zbierajmy ułamki duszyczek na zdjęciach.
    A kiedy po latach wyrzeczeń i pozostawieniu w swych zbiorach dużego kawałka serca i
    wszystkich zaskórniaków pójdziemy na spotkanie z autorami tych zdjęć rodzina z ulgą
    spakuje je do pudeł po margarynie i złoży w piwnicy, albo przekaże do muzeum (gdzie też
    znajdą się w piwnicy). Może jednak będą miały szczęście i znajdą następnego pasjonata?.
    .
    Ilustracje:
    1 - Król Karol i królowa Zyta - Węgry - fot. i wyd. Schuhmann.
    2 - fot. Ludwig Holl /Mergentheim.
    3 - ? (Wschodnia Galicja) ok. 1930 - fot. Marian Weber (amator) /Lwów.
    4 - 23.11.1914 - fot. H. Schmidt /Darmstadt.
    5 - zdjęcie z rewii w Folies Bergere Paryż 1937 rok - autor nieznany.
    6 - Helena Modrzejewska - fot. Wesenberg & Co. /St. Petersburg.
    Szkic do artykułu o historii stereofotografii lub "w stronę trzeciego wymiaru".
    Fotografia jeszcze na dobre nie wyszła z pieluch, a już chciało się czegoś więcej niż tylko jak
    najlepszego odwzorowania rzeczywistości na płaszczyźnie płytki dagerotypu czy odbitki
    papierowej. Zaczęły się próby dotarcia do trzeciego wymiaru. Powstała stereofotografia.
    Pierwsze zdjęcia stereoskopowe czyli stereopary wykonano jeszcze w technice dagerotypu
    przy użyciu dwu aparatów fotograficznych już ok. 1844 roku (wszelkie datowanie w
    prapoczątkach fotografii jest trudne, nawet rok wynalezienia fotografii jest przecież tylko
    umowny), ale dopiero wejście mokrej płyty, a z nią powtarzalności zdjęcia i ciągłe
    unowocześnianie, a tym samym upraszczanie techniki, technologii i chemii w fotografii
    spowodowało rozwój stereofotografii.
    Na czym to polega? W skrócie - widzenie dwuoczne, przy usytuowaniu tychże w jednej
    płaszczyźnie, a w pewnej odległości od siebie powoduje, że obrazy z oka lewego i prawego
    "nakładając się" na siebie w mózgu człowieka dają wrażenie trójwymiarowości. To samo
    wrażenie uzyskujemy oglądając dwa płaskie obrazy tego samego przedmiotu w ten sposób, że
    oko prawe widzi wyłącznie obraz prawy, a lewe - lewy. Obrazy te (rysunki lub fotografie)
    muszą być wykonane tak, jakbyśmy widzieli przedmiot poszczególnymi oczami. W fotografii
    warunek ten spełniony jest, gdy osie optyczne dwu aparatów lub obiektywów jednego
    stereoaparatu są do siebie równoległe, a odległość między nimi wynosi 6 - 7 cm. Stereoparę
    można też wykonać nawet jednym aparatem przesuwając go prostopadle do osi optycznej o tę
    odległość (pseudostereopara). Zdjęcia muszą być naświetlone tak samo, przeto musi być
    zsynchronizowana migawka w aparatach dwuobiektywowych. Szerokość wykonanego obrazu
    fotograficznego również nie powinna przekraczać 6,5cm.
    Jeden z pierwszych aparatów dwuobiektywowych specjalnie dla tych celów wykonano w
    1853 roku w Anglii, ale już cztery lata wcześniej szkocki fizyk sir Dawid Brewster
    skonstruował stereoskop. Potem, na przełomie lat pięćdziesiątych XIX wieku, wybuchła
    prawdziwa epidemia stereofotografii. Na miliony liczono wyprodukowane stereoskopy i
    specjalne aparaty fotograficzne. A robiono je w wielu krajach, także w Polsce w firmie FOS
    produkowano w 1904 roku aparat "Stereotres" na płyty szklane 6x13 cm z trzema
    obiektywami - dwoma zdjęciowymi i celowniczym.
    Do oglądania wykonanych zdjęć służyły stereoskopy czyli przeglądarki stereoskopowe.
    Zwykle była to lekka kasetka z otworami na oczy i rączką do podtrzymywania. Wyróżnia się
    dwa typy stereoskopów ze względu na ich konstrukcję:
    a/ Wheatstone'a, gdzie nałożenie połowicznych obrazów osiąga się za pomocą dwu luster
    nachylonych do siebie pod kątem prostym, a do otworów ocznych ok. 45 stopni. Zdjęcia
    umieszczano z lewej i prawej strony aparatu. /rys.1/
    b/ Brewstera, znacznie bardziej rozpowszechniony, z dwoma soczewkami
    półpryzmatycznymi, w którym zdjęcia umieszcza się na wprost oczu. Na podstawie tego
    stereoskopu powstały następne, już coraz bardziej nowoczesne przeglądarki
    stereoskopowe./rys.2/
    Z czasem stereoskopy udoskonalano dając możliwość regulacji ostrości na poszczególnych
    soczewkach (oczach), czy też odstępu soczewek (rozstaw oczu). Pierwszy stereoskop
    składany - "kieszonkowy" zaprezentowano i opatentowano w Filadelfii na początku 1853
    roku.
    Zdjęcia wykonywali wszyscy, zarówno zawodowcy, jak i amatorzy. Największe powodzenie
    miały stereofotografie krajoznawcze. Wielkim entuzjastą i propagatorem był znany fotograf
    Oliver W. Holmes, który w 1859 roku napisał artykuł "Stereoskop i stereofotografia", gdzie
    zachęcał czytelników do poznawania świata przez oglądanie stereozdjęć, a podczas podróży
    nierozstawania się z aparatem fotograficznym. Twierdził w nim, że "te same rzeczy, których
    malarz nie zauważy, albo przedstawi byle jak, fotograf utrwali dokładnie i właśnie to daje
    właściwy pogląd współczesnym". Nie napisał już o nas, czyli przyszłych, dla których te
    zdjęcia są niezastąpionym materiałem historycznym.
    W Stanach Zjednoczonych, jak i w innych państwach, wielkie wydawnictwa wysyłały swoich
    reporterów do wszystkich znaczących i ciekawych miejsc świata w celu zrobienia
    stereofotografii. Wydawane w dużych nakładach rozchodziły się one później w
    niesamowitych wprost ilościach w wielu krajach. Przykładem takiego wydawnictwa może być
    Underwood & Underwood, /fot.3/ dla którego pracowało kilka innych firm wydawniczych i
    fotograficznych w USA, wydające oprócz liczącej kilkanaście tysięcy pozycji serii zdjęć z
    Ameryki, także serie ze wszystkich kontynentów (są tam nawet zdjęcia z Polski) czy Keystone
    View Company /fot.4/.
    Nie tylko krajoznawstwo było tematem fotografii stereoskopowych - robiono też zdjęcia
    teatralne, sceny rodzajowe czy tak ongiś modne "żywe obrazy" /fot.5/ oraz służące do celów
    naukowych /fot.6/. I nie musiały wcale być na podłożu nieprzezroczystym. Robiono w tych
    czasach też przezrocza na podłożu szklanym lub papierowym, kolorowane /fot.7/.
    A co u nas? Jeden z największych i najlepszych fotografów XIX wieku, a postać wielce
    malownicza, Jan Mieczkowski, który własny zakład w Warszawie otworzył w 1847 przedtem
    pracując w zakładzie K. Szczodrowskiego i jeżdżąc po kraju jako wędrowny dagerotypista,
    wykonał cykl stereoskopowych widoków Warszawy pracując nad tym przez ponad rok.
    W Krakowie Walery Rzewuski wykonywał zdjęcia stereoskopowe widoków i zabytków
    Krakowa (robił je jednym aparatem przesuwając go na specjalnej deseczce), a w jesieni 1860
    z wyjazdu na Podhale przywiózł zestaw stereofotografii z Zakopanego, Kościeliska i okolicy.
    Był to rok, w którym założył dopiero swój zakład! W tymże Krakowie w Archiwum
    Państwowym znajduje się zbiór kilkudziesięciu stereofotografii z powstałego w 1856 roku
    zakładu Walerego Maliszewskiego.
    Są to tylko przykłady. Zajmujących się tą dziedziną fotografii było w Polsce wielu i to od
    samego początku. Także wśród amatorów. Na początku wieku wykonywał stereozdjęcia
    Eugeniusz Jaksa - Małachowski , a oprócz tego, że sam fotografował, miał bogaty zbiór ze
    swoich podróży - kilkaset zdjęć opisanych i numerowanych!
    Tak było na początku. A później szał osłabł, ale stereofotografia nie zakończyła swej kariery.
    Powstały fotoplastykony (w Polsce jeszcze teraz są czynne przynajmniej dwa), stereoskopowe
    zdjęcia lotnicze pozwoliły na sporządzanie dokładnych map, a w czasie drugiej wojny
    zaprzęgnięta została do niechlubnych działań propagandowych - Oberkommando der
    Wehrmacht wydało dla swoich żołnierzy cykle zdjęć stereoskopowych z poszczególnych
    frontów w albumie z dołączonym składanym stereoskopem (bardzo niskiej jakości).
    Ale to już inna bajeczka.
    W tekście:
    rys.1 - stereoskop Wheatstone'a;
    rys.2 - stereoskop Brewstera;
    fot.3 - stereopara "Sortowanie surowych diamentów, Kimberley, Poł. Afryka" Underwood &
    Underwood, 1901 r.;
    fot.4 - "Sfinks, Gizeh, Egipt" dla Keystone View Company fot. B.L. Singley, 1899 r.;
    fot.5 - z serii rodzinnej "Nie możesz tak mówić do ojca!" dla Underwood & Underwood wyk.
    Strohmeyer & Wyman;
    fot.6 - stereopara "Pełnia księżyca" dla Underwood & Underwood wyk. C. Bierstadt Niagara
    Falls -negatyw prof. H. Draper.
    fot.7 - zdjęcie na podłożu przezroczystym (papier), kolorowane.
    "Fotografia rzemieślnicza na Śląsku XIX/XX w." w Galerii "Ciasna" w Jastrzębiu (VI-
    VIII. 2000).
    Historia fotografii rzemieślniczej na Górnym Śląsku jest bardzo mało znana. W
    wydawnictwach zajmujących się fotografią polską brak często najmniejszej wzmianki o
    istnieniu takowej na tym terenie. Powodem jest być może to, że zajmowali się tym
    rzemiosłem ludzie o niemieckich nazwiskach, co, do pewnego czasu, stanowiło pewne tabu
    dla piszących, a zwłaszcza wydających. O fotografii amatorskiej tym bardziej milczano
    zwłaszcza, że w okresie międzywojennym, w wystawach ogólnopolskich autorzy ze Śląska
    nie brali udziału.
    Dopiero teraz pojawiają się znakomite, towarzyszące znaczącym wystawom, nieraz
    stanowiące ich katalogi, materiały dotyczące fotografów śląskich. Przykładem może być
    tegoroczna wystawa w Muzeum Miejskim w Chorzowie poświęcona fotografii rodziny
    Tschentscher z Królewskiej Huty - obecnie Chorzów ( ojciec Julius, synowie - Theodor i
    Heinrich ) z pięknym katalogiem opracowanym przez kustosza tegoż Muzeum Renatę
    Skoczek - Kulpa, czy też wcześniejsza, w 1998 roku, w Muzeum Miejskim w Zabrzu - Karla-
    Ludwiga Maxa Steckela -też z Chorzowa w opracowaniu Piotra Hnatyszyna i Bogusława
    Małuseckiego. Są to jednak wyjątki. Brak jest całościowego opracowania, a oprócz wyżej
    wspomnianych doskonałych fotografów istnieli przecież w tym czasie inni, też dobrzy, a
    niesłusznie zapomniani.
    Na Śląsku bowiem tak, jak i w innych rejonach, już prawie bezpośrednio po wynalezieniu
    fotografii znaleźli się ludzie, którzy opanowali ten kunszt i uczynili z niego zawód starając się
    równocześnie być jak najlepsi nie tylko pod względem technicznym, ale też i artystycznym.
    Pierwsi fotografowie wędrowni pojawili się na ziemiach Śląska Górnego na początku lat
    pięćdziesiątych XIX wieku. Wiadomości o nich możemy odnaleźć w prasie, gdzie
    umieszczali swe reklamy podając czas i miejsce pobytu w danej miejscowości oraz swoje
    specjalności fotograficzne. Jedno z pierwszych takich ogłoszeń umieszczono w "Beuthener
    Kreisblatt" w czerwcu 1854 roku. Fotograf R. Liebsz zawiadamiał, że zatrzymawszy się w
    domu przy Rynku pod numerem 25 "poleca szanownej publiczności swe usługi i wykonuje
    codziennie bez względu na pogodę świetlno-papierowe obrazy po niskiej cenie". ( za: "Atelier
    fotograficzne rodziny Tschentscher w Królewskiej Hucie" Renaty Skoczek Kulpa w Zeszyty
    Chorzowskie t. 3 rok. 1998. ).
    Nie był przecież jedyny. Fotografowie tacy jak on przemierzali kraj wożąc ze sobą całe
    atelier. A nie było to mało. Oprócz namiotu - ciemni musiał mieć ze sobą sprzęt, czyli aparat
    ważący kilkanaście kilogramów i statyw, zapas płyt szklanych, papierów fotograficznych i
    chemikaliów do sporządzania negatywów i pozytywów oraz niejednokrotnie cały zestaw teł
    ( różnego rodzaju draperie, parawany, aplikacje ) i akcesoriów, jak choćby specjalny przyrząd
    do podtrzymywania głowy i ramion fotografowanej osoby. Pamiętajmy też o tym, że w tych
    czasach format zdjęcia zależał od formatu negatywu szklanego ( kopiowanie stykowe ), przeto
    płyty negatywowe musiały być w przynajmniej dwu typowych rozmiarach - wizytowym i
    gabinetowym.
    Zawód fotografa wędrownego wygasał wraz z powstawaniem zakładów fotograficznych we
    wszystkich większych miejscowościach, ale przez długi jeszcze czas fotografowie wyjeżdżali
    na prowincję pozostając tam przez czas potrzebny do sfotografowania wszystkich chętnych.
    Wielu spośród działających na terenie Górnego Śląska fotografów ( i zakładów
    fotograficznych ) wartych jest osobnego omówienia. Wymagałoby to jednak olbrzymiej pracy
    polegającej na dotarciu do pozostałych po nich zdjęć będących jeszcze w posiadaniu różnych
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jedyną nadzieją jest... nadzieja. Design by SZABLONY.maniak.pl.