Strona startowa Fahrenheit 451 (1966), film - dramat, psychologiczny, nihilistyczny Funny Games (1997), film - dramat, psychologiczny, nihilistyczny Feed (2005), film - dramat, psychologiczny, nihilistyczny Freud- Kultura jako źródÅ‚o cierpieÅ„- opracowanie, Psychologia Farkas-Ukryte rzeczywistości, ►⚕EZOTERYKA,samouzdrawianie, psychologia⚕ Freud wiecznie żywy - Solms, Psychologia Fenomenologiczna koncepcja świadomosci, Psychologia Four Rooms, video Farmacja i ja 2008.07-08, Farmacja i ja Furet F. Prawdziwy koniec rewolucji francuskiej, Historia Francji |
Furmaga L. - Gwalt, Psychologia[ Pobierz całość w formacie PDF ]Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej. Furmaga Lesław GWAŁT 2 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 3 Jeżeli Bóg żąda pomocy Wiadomo, że kłamią kapłani Pustelnik z Carin 4 Dzień był pogodny, słońce jakby znieruchomiało w środku nieba. Do krawędzi kamiennej góry przyklejone były domy i ogrody. Skalisty krajobraz i huczące morze nie przyciągały na to uroczysko. Domki drzemały na zboczach, w porcie kołysały się kutry, na których ogorzali mężczyźni w rybackich kapeluszach suszyli sieci, zwijali liny, przetaczali beczki. Nawet za- raza religijnej wojny była tu niewidoczna. Maria Elwira odnalazła domek Remis, weszła do ogrodu. W niewielkim salonie trzaskał ogień na kominku. Remis ubrana była w skromną suknię, która podkreślała jej kobiecą urodę. Wnętrze domu robiło wrażenie zadbanej staroci. Meble i bibeloty dalekie były tu od nowo- czesnej tandety. Wszystko, oprócz telewizora i radia, pamiętało czasy poprzednich pokoleń, Maria przypatrywała się młodej gospodyni. Czy ty nie doznałaś szoku? – zapytała po chwili bez wstępów. Remis zwróciła twarz ku Marii, rysy jej stężały. – Co wiesz? – zapytała krótko. – Wiem dużo – odparła równie krótko Maria. Remis siedziała teraz z głową wtuloną w ramiona. – Zastanawiam się skąd wzięłam tyle siły – powiedziała patrząc w ogień na kominku. – Miałaś dużo szczęścia, to byli przecież najemni mordercy – Maria Elwira nadal przyglą- dała się dziewczynie. Remis uniosła głowę, jakby pozbywając się oporów i zaczęła mówić. Uderzyli w tył roweru. Upadłam, wrzucili mnie do samochodu, skręcili w jar. Któryś ze- rwał mi bluzkę... Wywlekli mnie z auta, zaczęli podrzucać jak kukłę. Upadłam na piach. Pili whisky. Zerwałam się, zaczęłam krzyczeć, uciekać, Dopadli mnie. Stali, patrzyli, spierali się, który pierwszy. Dwóch chwyciło moje ręce, trzeci zaczął gwał- cić, potem następny. Było ich kilku, jednego nazywali Gass, drugiego Anioł... to był zwyrod- nialec, zadawał ból. Nawet gdy traciłam przytomność czułam, że to znowu on... Gdy już nie mogłam nie udało mu się, więc mnie deptał. – Słyszałam wybuchy śmiechu. – Przestałam czuć. Nie wiem jak długo leżałam półprzytomna... Na górze było źródełko, strumyk szumiał gdzieś blisko. Weszłam do lodowatej wody. Powoli przestawałam krwawić. Trwałam w bez- ruchu aż zdrętwiałam. Zaczęłam krzyczeć. Nikt nie słyszał. Odnalazłam podartą spódnicę. Na przełaj, po skale zawlokłam się do domu. Matka była w Beldown. W mieszkaniu wszystko stało na swoich miejscach, jakby się nic nie wydarzyło, panował spokój, cisza. Remis podeszła do okna, patrzyła na kuter, wpływający do portu, unosiły się nad nim pta- ki, szarpiąc resztki ryb z sieci przy burtach. Słońce wyszło wysoko. W pokoju przygasł ogień na kominku, stary zegar uderzył na kwadrans jakiejś godziny. Remis zwiesiła; głowę, zniżyła głos. – Czułam, że jeszcze ciągle dzieje się coś złego. Nie mogłam umiejscowić, określić, nazwać co to było. Nagle zrozumiałam. Pączkował we mnie jad tych bestii. Dostałam torsji, pobiegłam do łazienki, zaczęłam się bronić. Ta obrona dodała mi siły... Nie byłam już znie- wolona, mogłam z tym gwałtem walczyć, przynajmniej teraz. Miałam wrażenie, że brak tej obrony byłby zwyrodnieniem. Gorąca woda krążyła w moim brzuchu, przynosiło to ulgę, oczyszczało mnie jakoś... Nie poszłam na policję ani do lekarza, bałam się, że oni też mnie zniewolą. Siedziałam w domu aż znikła opuchlizna i sińce. Miałam nadzieję, że gorąca woda pomogła, chciałam zapomnieć o wszystkim. Niestety... było inaczej. Myślałam, że oszaleję. Znikąd nie było ratunku. Przyszło mi do głowy, żeby oszukać Teda, chłopaka z którym byłam ostatnio. Powiedzieć mu, że to jego dziecko. Z tym poszłam do spowiedzi... – Remis umilkła, patrzyła na płomienie w ko- minku. – Tak postanowiłam – Powróciła do wątku. – Ksiądz wyjrzał z konfesjonału. – Nie! Nie! – zaprotestował. Dziecko z gwałtu, wychowane w oszustwie?! Co ty mówisz!... – powiedział 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jedyną nadzieją jest... nadzieja. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||